Nieśmiało przypominam, że możecie dorwać mnie między innymi na lubimyczytać! Ostatnimi czasy wrzuciłem tam polecajki czterech fajnych frankofonów.
- ESMERA - Zepa znałem dotąd wyłącznie z humorystycznego, przesiąkniętego seksualnymi aluzjami Titeufa. Esmera tymczasem to już erotyk pełną gębą - na szczęście jednak niepozbawiony fabuły. Cała historia oparta jest na popularnym (zwłaszcza w mandze) motywie "gender bender". Tytułowa Esmera, obdarzona darem/przekleństwem (niepotrzebne skreślić) przemiany w mężczyznę, odkrywa swoją seksualność, a przy okazji uczy się rozumieć i akceptować samą siebie. Gdyby dodać do tego więcej rozterek bohaterki (ogólnie: więcej prawdy psychologicznej) byłaby z tego mądra opowieść inicjacyjna.
- URBAN. NIERUCHOME ŚLEDZTWO - Kosmiczny park rozrywki + krwawe reality show? Takie rzeczy tylko w URBAN! Ten komiks ma to do siebie, że wywołuje bardzo mylne pierwsze wrażenie. Mogłoby się wydawać, że to taka ładna bzdurka pełna popkulturowych easter eggów. Tymczasem - niespodzianka: pod oszałamiającą warstwą graficzną kryje się solidny thriller sci-fi z wprawnie rozpisaną intrygą, podszyty gorzkim komentarzem społecznym. Na tom czwarty przyszło nam czekać kilka lat, ale na szczęście w niczym nie ustępuje on poprzednim odsłonom cyklu. Scenarzysta konsekwentnie snuje swoją historię - widać, że seria jest przemyślana i od początku zmierza w jasno określonym kierunku. Album czwarty przynosi wiele odpowiedzi; wszystkie wątki - nawet te dotąd pozornie niezależne - pięknie splatają się tu w spójną całość. Już nie mogę się doczekać finału.
- MECHANICZNA ZIEMIA. OCEANIKA - Fascynujący świat przedstawiony, ale trudno określić, ile w tym zasługi scenarzysty, a ile - rysownika. Andréae - znany polskim czytelnikom z rewelacyjnej serii Azymut - znowu czaruje. Cała historia przywodzi nieco na myśl Maskę Czerwonego Moru pióra E. A. Poego, tyle że zamek księcia Prospero zastąpił ogromny statek pasażerski. Z niecierpliwością czekam na tom drugi, bo jedynka to taki rozbudowany prolog i w sumie nie wiadomo, czego się po tej serii spodziewać.
- NIEDŹWIEDZI KIEŁ. HANNA - "Niedźwiedzi kieł" to taki niepozorny tytuł, po którym nie spodziewałem się absolutnie nic, a otrzymałem zaskakująco wiele. Uwielbiam tutaj te obyczajowe wstawki - retrospekcje z czasów młodości bohaterów. Scenarzysta umiejętnie zestawia ich dziecięcą niewinność z okrucieństwem wojny. Jest w tym wszystkim coś z tragedii antycznej. Z niecierpliwością czekam na konkluzję w tomie trzecim, ale już teraz wiem, że ta historia nie może się zakończyć happy endem.
Komentarze
Prześlij komentarz